Dla wielu ludzi kontakt z e-Sądem zaczyna się… od zajętego konta. Pieniądze znikają, komornik się odzywa, a dłużnik przeciera oczy ze zdziwienia, bo przecież nikt go nie wzywał do sądu. Jak to możliwe? Wszystko przez Elektroniczne Postępowanie Upominawcze, czyli tak zwany e-Sąd. Nazwa brzmi niewinnie, ale to narzędzie, które od lat działa jak maszyna do masowego wydawania nakazów zapłaty – często bez realnego udziału osoby pozwanej. I choć jest legalne, w praktyce powoduje więcej problemów niż rozwiązań.

Jak działa e-Sąd?

e-Sąd to specjalny wydział Sądu Rejonowego Lublin-Zachód. Jego zadaniem jest szybkie rozpatrywanie spraw o zapłatę, zazwyczaj na wniosek firm windykacyjnych, banków czy operatorów telekomunikacyjnych. Zamiast rozprawy i świadków, wszystko odbywa się przez internet. Wierzyciel wypełnia elektroniczny formularz, wskazuje dane dłużnika i kwotę rzekomego długu. Na tym etapie nie musi załączać żadnych dowodów – sąd po prostu przyjmuje jego wersję i wydaje nakaz zapłaty.

I tu zaczynają się kłopoty. Taki nakaz wysyłany jest na adres wskazany przez powoda. Jeśli adres jest nieaktualny, nakaz i tak zostaje uznany za doręczony – obowiązuje tzw. fikcja doręczenia. W efekcie dłużnik nawet nie wie, że coś się toczyło, a po kilku tygodniach sprawa trafia do komornika. Ten działa błyskawicznie – zajmuje konto bankowe, wynagrodzenie, a czasem nawet rzeczy z mieszkania. A Ty, jako dłużnik, dowiadujesz się o wszystkim w momencie, gdy Twoje pieniądze są już dawno „zablokowane”.

Dlaczego e-Sąd jest tak chętnie wykorzystywany?

Dla firm windykacyjnych to wręcz idealne narzędzie. Nie muszą płacić pełnej opłaty sądowej – w e-Sądzie wynosi ona zaledwie 1,25% wartości roszczenia (czyli cztery razy mniej niż w zwykłym sądzie). Nie muszą przedstawiać dokumentów, a jedynie twierdzą, że dług istnieje. Co więcej, sprawy są rozpatrywane hurtowo – jednego dnia e-Sąd może wydać nawet kilka tysięcy nakazów zapłaty. Wszystko działa jak taśma produkcyjna. A po stronie pozwanych? Cisza. Brak wiedzy, brak reakcji, brak obrony.

To właśnie na tej bierności bazuje system. Wierzyciel wie, że wystarczy podać jakikolwiek adres – najlepiej stary, sprzed kilku lat – i istnieje duża szansa, że nakaz uprawomocni się bez żadnej odpowiedzi ze strony dłużnika. Takie uprawomocnione orzeczenie jest jak bilet do egzekucji komorniczej. A wtedy koszty zaczynają rosnąć lawinowo: opłaty, odsetki, prowizje. Z długu 300 zł potrafi nagle zrobić się prawie 2000 zł.

Co można zrobić, jeśli sprawa trafiła do e-Sądu?

Najważniejsze to reagować od razu. Jeśli dostaniesz nakaz zapłaty z e-Sądu, masz 14 dni na złożenie sprzeciwu. Wystarczy, że wpiszesz, iż nie zgadzasz się z treścią pozwu – nie musisz od razu szczegółowo wszystkiego tłumaczyć. Taki sprzeciw powoduje, że sprawa zostaje przekazana do zwykłego sądu. Dopiero tam wierzyciel będzie musiał udowodnić, że dług rzeczywiście istnieje.

Jeśli jednak nie dostałeś żadnego pisma – bo np. wysłano je na stary adres – możesz złożyć wniosek o przywrócenie terminu do wniesienia sprzeciwu. Do wniosku warto dołączyć potwierdzenie zmiany zameldowania, umowę najmu czy rachunki z nowego miejsca zamieszkania. Wiele osób nie wie, że w takich sytuacjach sąd może uchylić nakaz zapłaty, a tym samym zablokować działania komornika. Ale to wymaga Twojej aktywności – system sam z siebie tego nie zrobi.

Czy można sprawdzić, czy coś się przeciwko Tobie toczy?

Tak – i warto to robić regularnie. Na stronie www.e-sad.gov.pl można założyć konto, logując się np. przez profil zaufany. Dzięki temu masz dostęp do wszystkich spraw, w których zostałeś pozwany w Elektronicznym Postępowaniu Upominawczym. Możesz sprawdzić ich status, terminy i pobrać dokumenty. To szczególnie przydatne, jeśli w przeszłości miałeś jakiekolwiek zadłużenia – nawet małe kwoty, które mogły trafić do windykacji.

Warto wiedzieć, że firmy często skupują stare długi – nawet te dawno przedawnione. Potem próbują odzyskać je przez e-Sąd. I jeśli nie zareagujesz, dług – który zgodnie z prawem powinien być już nieaktualny – zamienia się w tytuł wykonawczy. Tak działa cicha legalizacja przedawnienia. Bez sądu, bez rozprawy, bez pytania Cię o zdanie.

A co z komornikiem?

Jeśli nie zareagujesz na czas, e-Sąd nada nakazowi klauzulę wykonalności i sprawa trafi do komornika. Ten nie sprawdza, czy nakaz był doręczony prawidłowo. Działa z automatu: zajmuje konto, pensję, emeryturę. Dla komornika liczy się jedno – szybkość działania i skuteczność. A że dłużnik może wcale nie być świadomy sprawy? To już nie jego problem.

Często zajmowane są też środki, których komornik nie powinien ruszać – jak zasiłki, alimenty czy zwroty podatku z ulgi na dzieci. Ale zanim to wyjaśnisz i odzyskasz pieniądze, może minąć kilka tygodni albo miesięcy. Dlatego tak ważne jest, by nie dopuścić do egzekucji, tylko zareagować na etapie e-Sądu.

Co możesz zrobić, żeby się chronić?

Po pierwsze – zawsze aktualizuj swój adres zamieszkania we wszystkich instytucjach, z którymi miałeś jakiekolwiek zobowiązania. Po drugie – odbieraj polecone listy, nawet jeśli boisz się ich treści. Czasem jedno pismo może uratować Cię przed egzekucją. Po trzecie – załóż konto w systemie e-Sądu i sprawdzaj je co kilka miesięcy. Lepiej dmuchać na zimne niż obudzić się z kontem na minusie.

 

Podsumowanie

e-Sąd to nie zły pomysł sam w sobie – to narzędzie, które mogłoby działać sprawnie, gdyby było bardziej kontrolowane. Ale dziś to masowa fabryka nakazów zapłaty, z której korzystają głównie firmy windykacyjne. A dłużnik? Ma tylko 14 dni, by się obronić. Jeśli przegapi ten moment – komornik wejdzie mu na konto i zabierze, co się da.

System jest tak zbudowany, że to Ty musisz być czujny. Bo jeśli się zagapisz, nikt nie stanie w Twojej obronie. W świecie e-Sądu wygrywa ten, kto wie, jak działa procedura i nie boi się reagować. Im szybciej to zrozumiesz, tym większa szansa, że nie padniesz ofiarą bezdusznej automatyzacji długu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Uzyskaj wsparcie